Czym jest tak naprawdę self-publishing – szansą dla początkujących autorów czy sposobem, by przepuścić sporą sumę pieniędzy i nabawić się frustracji? Na temat tej formy publikacji krąży wiele mitów. Rozwiewamy wątpliwości i podpowiadamy, kiedy warto rozważyć wydanie książki własnym nakładem.

Nie ma co ukrywać – self-publishing ma się w Polsce dużo gorzej niż choćby w Stanach Zjednoczonych. Podczas gdy za oceanem z entuzjazmem patrzy się na publikacje, które nie wyszły spod szyldów wielkich wydawnictw, na polskim rynku „samopublikowanie” kojarzy się z literaturą pozbawioną większej wartości. Sytuacji self-publisherów nie sprzyja też stosunkowo niewielki udział e-booków na polskim rynku wydawniczym (w USA wynosi on już 20%, w Polsce – zaledwie 5-7%).

Mimo to w pewnych sytuacjach warto rozważyć tę formę publikacji. Także wtedy, gdy nasza propozycja nie spotkała się z zainteresowaniem wydawnictw. Nikt nie jest nieomylny – wszyscy znamy przecież historie o bestsellerowych autorach, których książki zostały wcześniej odrzucone przez dziesiątki wydawców. O czym jednak należy pomyśleć, zanim rzucimy się na głęboką wodę self-publishingu?

Kiedy warto?

Self-publishing bywa jedynym rozwiązaniem, jeśli tytuł, który chcemy wydać, ma małe szanse na zainteresowanie wydawcy. Chodzi o niszowe gatunki (np. poezja), książki o charakterze mocno osobistym lub „wariackie”, nieszablonowe i ryzykowne projekty. Jeśli mimo sceptycyzmu wydawców wierzymy, że to, co chcemy zrobić ma sens – oto ścieżka dla nas.

Samopublikowanie ma sens również wtedy, gdy mamy konkretny pomysł na wypromowanie swojej książki oraz wsparcie dużej społeczności (poczytny blog, liczna grupa na Facebooku). Do nagłośnienia swojej publikacji można też oczywiście wykorzystać sieć niezwiązaną z naszą książką – o ile ma ona szansę zainteresować odbiorców. Promowanie na blogu kosmetycznym własnego poradnika z dziedziny kosmetologii ma oczywiście sens, ale już krwawego kryminału – niekoniecznie.

Porozmawiajmy o pieniądzach… Na czym można zaoszczędzić?

W przypadku wydawania książki własnym nakładem część prac możemy wykonać „chałupniczo”, nie inwestując w nie grubych pieniędzy. Są jednak i takie, na których mimo pokusy oszczędzać nie warto. Do tych należy z pewnością redakcja i korekta. Zamiast prosić o pomoc ciocię Zosię, która jest polonistką, zainwestujmy w usługi profesjonalnego redaktora. Nie tylko zwróci on uwagę na błędy, ale i wychwyci wszelkie nieścisłości logiczne czy urwane wątki. W przeciwnym razie skazani jesteśmy na bezlitosną ocenę czytelników.

Rzeczy, które w ostateczności możemy zrobić samodzielnie, to skład książki i zaprojektowanie okładki. Weźmy jednak pod uwagę, że opanowanie odpowiednich umiejętności i obsługi programów zajmie nam również trochę czasu. Okładka wymaga dodatkowo choćby minimalnego poczucia estetyki. Jeśli nie czujemy się w tym mocni, lepiej zatrudnić profesjonalnego grafika.

Pamiętajmy – w gruncie rzeczy self-publisher powinien zadbać o jakość i estetykę swoich publikacji jeszcze bardziej niż wydawnictwo. Musi bowiem pokonać barierę niechęci i przekonać odbiorców, że to, co robi, ma rzeczywiście wartość. Niestety wiele osób publikujących własnym nakładem decyduje się na wydanie książki najniższym kosztem, przez co ich publikacje są niestaranne, nieestetyczne i robią self-publishingowi bardzo zły PR.

A więc – wydajemy! Jak sprzedać?

Kiedy już świadomi wszelkich kosztów i ryzyka zdecydujemy się na podjęcie drogi self-publishingu, stajemy przed najpoważniejszym wyzwaniem – jak ją sprzedać? Ta kwestia wymaga dogłębnego przemyślenia i skutecznej strategii.

Przede wszystkim – nie przesadzajmy z nakładem. Należy wziąć pod uwagę, że w przypadku tytułu wydanego własnym sumptem 500 sprzedanych egzemplarzy to już duży sukces. Zamiast więc inwestować w tysięczne nakłady, a następnie zamartwiać się książkami zalegającymi w naszym garażu, postawmy na rozsądną liczbę. Pamiętajmy – nawet ewentualne odesłanie nadmiarowych egzemplarzy do drukarni na przemiał to usługa, za którą trzeba zapłacić (tak, wiemy, to boli).

W następnej kolejności pomyśleć trzeba o kanałach dystrybucji. Oczywiście regały w Empiku to praktycznie nieosiągalne marzenie, ale są na rynku dystrybutorzy dużo bardziej otwarci na współpracę. Warto poszukać wsparcia na portalach self-publishingowych, takich jak Ridero, Rozpisani.pl, RW2010 czy Ebookowo, które oferują dystrybucję książek i w formie papierowej, i elektronicznej. Pozytywnie nastawione do self-publisherów są również niektóre księgarnie e-bookowe, jak Ebookpoint czy Legimi, zaś wśród „klasycznych” dystrybutorów – Książkowe Motyle.

Inne drogi dystrybucji to lokalne księgarnie i różnego rodzaju portale, w tym Allegro. W sprzedaniu książki pomóc może też dobrze wypozycjonowana strona autorska. I wreszcie – spotkania na żywo. Warto brać udział – w roli autora – w organizowanych w naszej okolicy wydarzeniach i warsztatach, które stanowią dobrą okazję do zaprezentowania i sprzedania swojej publikacji. Targi książki, ze względu na ogromne koszty wynajmu stoiska, są niestety z reguły poza zasięgiem, zwróćmy jednak też uwagę na mniejsze imprezy targowe, niekoniecznie związane z literaturą.

Refleksja na koniec: Po co?

Wśród mitów, które narosły w ostatnich latach wokół samopublikacji, pojawił się również taki, że jest to sposób, by szybko zarobić. I rzeczywiście, od czasu do czasu słyszymy historie o self-publisherach, którym udało się dotrzeć ze swoim tytułem do szerszej publiczności i osiągnąć spektakularny sukces.

Eksperci nie pozostawiają jednak złudzeń – podobny sukces wymaga, oprócz odrobiny szczęścia, ogromnej ilości pracy. Pracy na pełen etat, ciężkiej i żmudnej. Samo opracowanie strategii promocji i sprzedaży oraz budowanie społeczności zainteresowanej publikacją może potrwać kilka miesięcy. A jeśli dodatkowo w roli sprzedawców nie czujemy się za dobrze, jest duże ryzyko, że sobie nie poradzimy.

Zanim więc zdecydujemy się na wydanie w tej formie swojej książki, musimy sobie zadać podstawowe pytanie: Po co? Czy jesteśmy w 100% przekonani, że nasz projekt ma sens? Czy bierzemy pod uwagę, że to nie musi być droga do wielkich pieniędzy? Czy mamy świadomość wszystkich stojących przed nami wyzwań, a mimo to nadal chcemy to zrobić?

Jeśli odpowiedź brzmi „tak” – do dzieła!

Tekst powstał na podstawie spotkania „Wydaj to sam! Self-publishing krok po kroku” z udziałem Kingi Rak, właścicielki Twardej Oprawy oraz Marii Kuli, założycielki Szkoły Pisania Powieści. Wydarzenie zorganizowane zostało w ramach Kursu Kreatywnego Pisania Miasta Literatury UNESCO.

AUTOR WPISU

Anna Maślanka – z wykształcenia inżynier biomedyczny i bohemistka, z zamiłowania recenzentka i tłumaczka (Nagroda im. Susanny Roth, 2017). Prowadzi bloga krytycznoliterackiego Literackie skarby świata całego. Od trzech lat wspiera organizacyjnie Kurs Kreatywnego Pisania Miasta Literatury UNESCO.